Dziś na tapetę idzie kolejny koreański kosmetyk, a mianowicie krem pod oczy marki Etude House. Jakoś nigdy nie byłam w pełni przekonana do tej firmy. Niestety wpadłam na parę min i staram się dość ostrożnie wybierać coś dla siebie z całej gamy ich produktów. Jednak mam niebywałą słabość do kremów pod oczy - szczególnie tych, które nie wymagają zabaw ze szpatułkami.
Czy zmieniłam zdanie na temat Etude House? Nie. Nadal jest to dla mnie raczej średnia firma. A o tym, czy Eye's Cream Vanilla Moist okazał się klapą czy nie, dowiecie się czytając recenzję :)
Obietnice producenta:
Sztyft do oczu o nawilżającej, rozświetlającej i przeciwzmarszczkowej formule, która działa odmładzająco.
Sztyft do oczu o nawilżającej, rozświetlającej i przeciwzmarszczkowej formule, która działa odmładzająco.
Sposób użycia:
Opakowanie:
Na szczęście kartonik jest opisany również po angielsku, więc bez problemu można sobie poczytać informacje na temat kosmetyku. W środku znajduje się plastik zabezpieczający, a w nim leży opakowanie z kremem.
Sam krem ma postać twardego sztyftu. Dodatkowo posiada osłonkę, której funkcja do dziś nie do końca jest dla mnie zrozumiała :P
Konsystencja:
Jak już wcześniej wspominałam, jest to twardy sztyft. Jednak łatwo można nim posmarować okolice oczu. Nie bardzo mi się natomiast podoba to, że czasem trochę się kruszy i drobne płatki osadzają się na skórze. Prowadzi to niestety do szybszego zużywania się kosmetyku.
Zapach:
Ja w nim wanilii praktycznie nie czuję. Kojarzy mi się on raczej z cytrynowym płynem do mycia naczyń albo podłóg. Po nazwie "vanilla" spodziewałam się czegoś lepszego.
Skład:
Plusy:
- przyjemne uczucie chłodzenia
- szybka aplikacja
- lekka i dobrze wchłaniająca się konsystencja
Minusy:
- brak działania rozświetlającego
- kruszenie się sztyftu
- niezbyt ciekawy zapach
- mało higieniczna aplikacja
- cena
- dostępność
Opakowanie: 3,5/5
Zapach: 2/5
Wydajność: 3,5/5
Ocena końcowa: 2/5Pierwsze co mnie jednocześnie ucieszyło i zmartwiło, to sposób aplikacji. Nie cierpię kremów do oczu w słoiczkach, bo denerwuje mnie ciągłe mycie szpatułek - straszna strata czasu. Dlatego ucieszyła mnie forma sztyftu. Jednak nie jest to do końca higieniczne, ponieważ ciągle pocieramy tym samym, nie czyszczonym kosmetykiem okolice oczu.Skoro już jesteśmy przy sposobie aplikacji, to trudno w tym miejscu nie wspomnieć o kruszeniu się sztyftu. Chociaż nie wiem, czy mogę to nazwać "kruszeniem". Bywa, że zostawia on na skórze zamiast cienkiej powłoczki, nieregularne płatki kosmetyku. Można je rozetrzeć, ale wtedy jego warstwa jest zbyt gruba.Zapach dla mnie również nie jest trafiony. Na szczęście szybko się ulatnia i nie czuć go przez cały dzień na twarzy.Podsumowując, jeśli szukacie lekko nawilżającego kremu, który szybko się wchłania, to być może się on u Was sprawdzi. Ja jednak oczekiwałam po nim rozjaśnienia sińców pod oczami i chociaż częściowej redukcji obrzęków. Niestety nic takiego nie nastąpiło. Póki co to drugi koreański krem pod oczy, który nie spełnił moich wymagań nawet w połowie. Pozostaje szukać dalej :)
Co sądzicie o kremach pod oczy w sztyfcie? Wg Was są higieniczne?
Pozdrawiam,
zaskoczyłaś mnie tym zapachem... patrząc na zdjęcia byłam przekonana, że będzie słodki tak jak opakowanie, a tu psikus :/
OdpowiedzUsuńa no gdybym nie przeczytała recenzji na stówkę myślałabym że to słodka wanilia :)
Usuńkatniewojt, też mi się tak wydawało. Żebyś widziała moje rozczarowanie...
UsuńMagdalena, aż tak pachnie z monitora? :P
Widzę, że poza słodkim opakowaniem ten krem to nic specjalnego... Ale w przypadku EH często tak bywa.
OdpowiedzUsuńNiestety, jakoś nie uwielbiam tej marki.
UsuńMam z Etudem to same co Ty. Produkty, które od nich do tej pory miałam nie porywały. Wyjątkiem jest mydło do mycia twarzy.
OdpowiedzUsuńA krem w sztyfcie? Dopóki używam go tylko ja, nie przeszkadzałoby mi to. W końcu to moje bakterie. :]
Niby tak, ale świadomość, że one się tam mnożą i używasz tego do oczu...brrr.
UsuńW takim razie będę ślepym golcem. Bo przez te koreańskie masakry na pewno wylecą mi rzęsy. xD
Usuń^ miało być maskary, ale co tam ;D
UsuńHehe, nie szkodzi. Domyśliłam się :)
UsuńSkład też niezbyt ciekawy ale opakowanie słodkie :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Baviphat zrobiłby coś lepszego. Chociaż ich krem z pandą też nie porywał.
UsuńMam ten krem w wersji Mint Cooling i ten się nie kruszy, ale spodziewałam się jakiegoś większego chłodzenia, a tu takie pitu pitu ^_~
OdpowiedzUsuńW sumie mogłam spróbować włożyć swój do lodówki, ale uznałam, że to i tak niewiele mu pomoże.
Usuńnigdy się z nim nie spotkałam, po przeczytaniu Twojej recenzji nie żałuję :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście nic nie przegapiłaś :)
UsuńJa ostatnio buszuję bo stronie Etude House i szukam czegoś, co mogłabym dla siebie znaleźć, ale po Twoich recenzjach myślę że podejdę do tego tematu ostrożnie. Nie lubię tego typu sztyftów - szlag by mnie trafił z mizianiem się tym pod okiem, zwłaszcza, jeśli jest twardy. A nawiązując do posta o FB - te posty to z dedykacją dla Ciebie są :-) I pisz częściej, nie obijaj się :-D
OdpowiedzUsuńLepiej wybierać ich kosmetyki ostrożnie. Aż tak twardy nie jest. Najbardziej irytuje to kruszenie się.
UsuńSuper, bardzo mi się te posty podobają :) Staram się pisać częściej ale praca pożera cały mój czas.
Nie samą pracą człek żyje ;-) Pisz :-)
UsuńNiby nie, ale niestety ostatnio trochę tak jest.
UsuńNie lubię tego typu rozwiązań. Przynajmniej wygląda ładnie :)
OdpowiedzUsuńCzęsto tak bywa, że to co ładnie wygląda nie jest zbyt praktyczne ^^.
Usuń