Pewnie nie jestem jedyną kobietą, której czasami zdarza się kupić coś, co przyciąga oko. Jeszcze trudniej się przed tym powstrzymać w przypadku koreańskich kosmetyków. W ich przypadku często za niewygórowaną cenę dostajemy przepiękne, pomysłowe opakowania. Skusiłam się dobrych kilka miesięcy temu na bazo-krem lub bazo-maseczkę (jak zwał, tak zwał) z Tony Moly.
Urzekło mnie głownie opakowanie i stwierdziłam, że nawet jeśli krem się nie sprawdzi to chcę je mieć. Ubzdurałam sobie, że od biedy będę tam chować gumki do włosów lub pierścionki :P Jak się okazało, kremu nie spisałam na straty. Wręcz przeciwnie. Tym większa jest moja radość podczas pisania tej recenzji i codziennego używania. Szczegóły poniżej.
Moja cera:
Sucha z tendencją do błyszczenia się w strefie T i rzadkiego pojawiania się wyprysków.
Obietnice producenta:
Maseczka - dla każdego typu cery:
Maseczka, która działa jak baza pod makijaż - rozpocznij z nią dzień, a Twoja skóra będzie nawilżona i jedwabista w dotyku. Przygotowuje skórę przed nałożeniem makijażu - wygładza powierzchnię skóry i niweluje uczucie nierówności. Zawiera ekstrakt z czarnej herbaty, która bogata jest w składniki odżywcze i aktywne. Ekstrakt z kukurydzy oraz kofeina liftingują twarz.
Esencja - przeciwzmarszczkowa i rozjaśniająca:
Mocno nawilżająca i odżywcza kremowa esencja zawiera ekstrakt z mleka, który dba o skórę wnikając w nią głęboko.
Sposób użycia:
Pierwsze użycie: otwórz maseczkę, dodaj do niej załączoną mleczną esencję i wymieszaj całość dołączoną łyżeczką - składniki połączą się i będą wzmagały swoje działanie.
Kolejne użycia: nałóż na twarz odpowiednią ilość kosmetyku i delikatnie wklepuj go przez 20 sekund by dokładnie się wchłonął.
Cały proces mieszania pokazany jest na filmiku poniżej:
Opakowanie:
W przezroczystym pudełku dostajemy przeuroczy kubeczek razem z esencją. Przyznam się bez bicia, że ten kosmetyk nabyłam głównie z racji oryginalnego opakowania, a dopiero w drugiej kolejności pod wpływem pozytywnych opinii.
Kubek udaje, że w środku znajduje się herbata wymieszana z mlekiem. Ponadto wbita jest w niego srebrna szpatułka, która ma imitować łyżeczkę zanurzoną w herbacie. Do tego dostajemy też esencję w opakowaniu kojarzącym się z mleczkiem do kawy. Dla mnie bomba. Raz, że możemy same zadecydować czy chcemy do naszej herbatki dodać esencję lub nie, a dwa że takie bajery sprawiają nam kobietom niebywałą przyjemność. Wszystko jest tutaj dokładnie przemyślane. Szpatułka częściowo chowa się w plastiku udającym herbatkę, dzięki czemu ten jej kawałek nie jest zakurzony ani brudny.
Natomiast po odkręceniu górnej części opakowania ukazuje się plastikowa nakładka ochronna. Pod nią mamy już krem. Nie dość że ładnie wygląda, to jest całkiem funkcjonalne. Nic dodać, nic ująć.
Na zdjęciu nie widać nakładki ochronnej ale uwierzcie mi na słowo, że jest :) |
Esencji dostajemy 5 ml a bazy-maseczki 80 ml. Całkiem sporo, prawda?
Konsystencja:
Przed dodaniem esencji konsystencja bazo-maseczki jest dość rzadka i ociupinkę bardziej żelowa.
Otwieramy "mleczko". |
Wylewamy zawartość opakowania. |
Po dodaniu "mleczka" zmienia w nieco gęsty, żółto-pomarańczowy, galaretowaty krem.
Mieszamy. |
Gotowe! |
Kosmetyk ten niebywale szybko wchłania się w skórę, zostawiając na niej ledwo wyczuwalny film. Cera jest gładka i wyrównana. Uczucie to porównałabym z użyciem bazy naładowanej silikonami. Tyle, że krem z Tony Moly jest leciuteńki i mam wrażenie, że nieco orzeźwia twarz, lekko ją chłodząc. Nie jest to typowo chłodzące uczucie tak jak w przypadku innych kremów, tylko takie ledwo wyczuwalne. Niemniej jednak bardzo przyjemne :)
Zapach:
Bardzo wyczuwalny jest zapach mleka i czegoś jeszcze...tylko nie wiem czego. Jest bardzo delikatny i szybko się ulatnia ze skóry.
Skład:
Water, Cyclopentasiloxane, Butylene Glycol, Cyclohexasiloxane, Glycerin, PEG-10 Dimethicone, Cetyl Ethylhexanoate, Sodium Chloride, Propylene Glycol, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Carica papaya (papaya) fruit Wxtract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Laminaria Japonica Extract, Saccharomyces Ferment Filtrate, Caffeine, Coffea Arabica (Coffee) Seed Extract, Milk Protein Extract, Honey Extract, Zea Mays (Corn) Silk Extract, Dimethicone Crosspolymer, C30-45 Alkyldimet hylsilyl Polypropylsilsesquioxane, Disodium EDTA, Chlorphenesin, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Ethylhexylglycerin, Fragrance, Cl 19140, Cl 17200
Plusy:
- przedłużenie trwałości makijażu
- nawilżenie
- wygładzenie skóry
- szybkie wchłanianie
- duża pojemność
- wydajność
- urocze opakowanie
Minusy:
- dostępność
- cena
Opakowanie: 5/5!
Zapach: 4,5/5
Wydajność: 5/5
Ocena końcowa: 5/5
Gdybym mogła, dałabym tej maseczko-bazie 6. Nie sądziłam, że kiedykolwiek znajdę krem nawilżająco-ujędrniający i bazę pod makijaż w jednym. Oczywiście nie jest to typowa baza, która nada się pod wieczorny make-up. Tu pewnie lepiej sprawdzą się specjalnie przeznaczone do tego produkty. Ja początkowo traktowałam bazo-maseczkę jako zwykły krem nawilżający, nie oczekując od niej wiele. Jednak okazało się, że faktycznie przedłuża trwałość większości kosmetyków. Do makijażu codziennego jest wprost genialna.
Nie wiem co prawda jak z tym działaniem ujędrniającym, bo póki co nie mam takich problemów. Nawet jeśli to co jest w składzie tego kremu niewiele może zdziałać, nadal sądzę że lepiej zapobiegać niż leczyć. Ponadto nie wysypuje mnie, nie zapycha, nie czuję jej na twarzy nic a nic. Przyjemnie nawilża, delikatnie orzeźwia skórę nad ranem, delikatnie ją wygładza. Gdyby nie to, że jest dostępna jedynie na Ebay'u, pewnie nie miałabym się do czego przyczepić. Cenę uznałam jako minus, bo rozumiem że jest sporo kobiet, którym wydawanie na bazę-krem pod makijaż około 40-50 zł się nie uśmiecha. Chociaż z drugiej strony dostajemy aż 80 ml. Ja swój krem zużywam już jakieś ponad pół roku i nada nie mogę go skończyć. Według mnie więc stosunek ceny do jakości i ilości produktu ostatecznie nie wypada źle.
Cóż mam więcej powiedzieć? Kocham ten krem miłością szczerą i powoli odkładam pieniądze na następny. Jest to mój tzw. must have. Coś niezbędnego w moim makijażu bez czego już się nie umiem obyć.
Co myślicie o bazo-kremach pod makijaż. Czy według Was coś takiego ma sens? No i przede wszystkim jestem ciekawa czy zainteresował Was pokazany przeze mnie krem?
Pozdrawiam,
KUPIĘ! *ślinotok*
OdpowiedzUsuńJa się do dziś rozczulam. Mam już sentyment po prostu :P
Usuńkurcze muszę przestać Twojego bloga czytać bo mam ochotę na kolejny zakup xD. ostatni bb krem którego mi poleciłaś fenomenalnie się sprawdza, a teraz przydałoby się też i to urocze pudełeczko! tym bardziej że jest tego aż tyle, a ja nigdy nie mogę skończyć kremu... nie wiem czemu tak jest. moja mama potrafi w mig wykończyć krem a ja ja zaczynam i ciągle cośtam jest... i to opakowanie *___* muszę się nad nim solidnie zastanowić
OdpowiedzUsuńSkoro musisz...Mimo wszystko zapraszam :P Bardzo się cieszę, że The Premier Gold Ci się sprawdził. Fuksiara. Ja bym chciała nie umieć kończyć kremów, szczególnie tych które uwielbiam :)
UsuńGenialny pomysł! Nie dziwię się, że złapałaś się na opakowanie :)
OdpowiedzUsuńNo cóż...takie ze mnie podatne na bajery babsko :D
Usuńhm, cena jak na azjatyckie wypaśne mazidło w opakowaniu 80 ml nie jest wcale duża. Ale to już kwestia indywidualna:)
OdpowiedzUsuńUczucie jak przy bazie naładowanej silikonami - nic dziwnego, patrząc na skład:)
a jak to cuuudo pachnie, powiedz:)
wróć, już doczytałam. jeleń ze mnie:)
UsuńMi w każdym razie nie szkodzi. Cena jak na azjatyckie "cudo" wg. mnie też nie jest wysoka. Ale porównując ją do produktów dostępnych w Europie do najtańszych nie należy.
UsuńA tam zaraz jeleń. Nawet jeśli, to bardzo sympatyczny :)
o jezu alez tym korcisz. opakowanie jest fenomenalne, bardzo pomyslowe !
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, poległam i kupiłam :D
Usuńświetny wpis :) Pozdrawiam i zachęcam do obserwacji :)
OdpowiedzUsuńDzięki, również pozdrawiam i zapraszam ponownie!
UsuńMam z tej serii (zestawu?) scrub - i go kocham :) Ta baza czeka w kolejce na następne zamówienie z GM :)
OdpowiedzUsuńPlanowałam kupić najpierw scrub, ale gdzieś wyczytałam że ma dość grube drobinki ścierające. Jako naczynkowiec nie mogę sobie pozwolić na takie tortury, więc padło na bazo-maseczkę :P
Usuńwygląda genialnie, a jak jeszcze działa, to ja się czuję skuszona.
OdpowiedzUsuńDziała, działa. Polecam spróbować :)
UsuńI znów zadam Ci to samo pytanie: Dlaczego u nas nie można czegoś takiego robić w normalnej cenie? :-D
OdpowiedzUsuńWygląda niesamowicie i widzę, że wysoką notę dałaś :-) Jak już wreszcie sprawię sobie konto na ebay i paypala (chyba prędzej znajdę kogoś ze znajomych z czymś takim XD) to pewnie kupię :-)
Jakby co, to byłam ja Black Cat (Kate) XD
UsuńKurcze no, ja wierzę w pomysłowość Polaków i cały czas się dziwię, że u nas nikt na to nie wpadł. Z drugiej strony w Azji kupi coś takiego nawet dorosła kobieta, bo tam to uchodzi na sucho. W Europie już nie koniecznie, bo opakowanie zostałoby uznane za zbyt dziecinne. A wiadomo, target musi być dość szeroki, żeby była kaska :P
UsuńDomyśliłam się, że to Ty :)
boskie opakowanie <3 ja to kupuję :>
OdpowiedzUsuńkwestia o treści "Ubzdurałam sobie, że od biedy będę tam chować gumki do włosów lub pierścionki :P" mnie rozwaliła na łopaty XD
Cieszę się, że ktoś znów łapie moje poczucie humoru :) Pozdrawiam koleżankę Poznaniankę!
Usuń