Pamiętacie może paczuszkę, którą dostałam w kwietniu? Jej zawartość możecie obejrzeć TU. Prawie zupełnie już zapomniałam o próbkach od Madzialeny - wstyd. Póki co z tego wszystkiego udało mi się zrecenzować cztery produkty. Muszę się najpierw trochę wytłumaczyć. Zdjęcia, które miałam na dysku w większości straciłam, a to co udało mi się odzyskać, to jakieś strzępy tego co na nim było. Ponadto mam już dość dobrze wypracowaną rutynę pielęgnacji cery i bałam się trochę ją zaburzyć. Na szczęście całkiem sporo zdjęć udało mi się odzyskać i uznałam, że wypadałoby się wywiązać z reszty mini recenzji. Dlatego dziś opiszę 5 produkt marki Tony Moly, z którym miałam okazję obcować.
Obietnice producenta:
Trudno mi było cokolwiek na ten temat znaleźć. Wydaje mi się, że obecnie ten krem nazywa się Intense Repair Live Snail Cream. Dlatego też na zdjęciu reklamowym znajduje się ta druga wersja.
Jedyne czego udało mi się dowiedzieć, to że krem ten zawiera około 70% śluzu ślimaka. Ma głęboko nawilżać cerę i stanowić dla niej pewnego rodzaju warstwę ochronną. Bez sztucznych zapachów, GMO, etanolu, olejów mineralnych, hormonów oraz BSE.
Jedyne czego udało mi się dowiedzieć, to że krem ten zawiera około 70% śluzu ślimaka. Ma głęboko nawilżać cerę i stanowić dla niej pewnego rodzaju warstwę ochronną. Bez sztucznych zapachów, GMO, etanolu, olejów mineralnych, hormonów oraz BSE.
Moja opinia:
Zadaniem kremu jest walka ze zmarszczkami, wyrównanie kolorytu skóry oraz jej odżywienie. Ma on raczej treściwą konsystencję. Moim zdaniem będzie idealny na obecną porę roku i na zimę jako krem na noc. Pozostawia nieco tłusty film na skórze, ale mi to nie przeszkadza.
W ogóle wydaje mi się, że kremy ze śluzem ślimaka genialnie sprawdzają się na suchej skórze, chronią ją przed uszkodzeniami, łagodzą zaistniałe podrażnienia i głęboko ją odżywiają. Trudno mi oczywiście ocenić długofalowe działanie tego kremu, bo miałam jego raptem dwie próbki. Jednak nic mnie nie wysypało po nim, twarz nie kleiła mi się do poduszki ani nie wyglądała gorzej niż wcześniej. Wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że ten krem może nieźle poradzić sobie z moimi suchymi skórkami.
W ogóle wydaje mi się, że kremy ze śluzem ślimaka genialnie sprawdzają się na suchej skórze, chronią ją przed uszkodzeniami, łagodzą zaistniałe podrażnienia i głęboko ją odżywiają. Trudno mi oczywiście ocenić długofalowe działanie tego kremu, bo miałam jego raptem dwie próbki. Jednak nic mnie nie wysypało po nim, twarz nie kleiła mi się do poduszki ani nie wyglądała gorzej niż wcześniej. Wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że ten krem może nieźle poradzić sobie z moimi suchymi skórkami.
Zapach z kolei ma dość specyficzny - kojarzy mi się z wafelkami cytrynowymi, które kiedyś ciągle kupowała moja babcia. U mnie budzi miłe wspomnienia, więc zupełnie mi nie przeszkadza. Poza tym chwilę po nałożeniu na twarz jest zupełnie niewyczuwalny.
Podsumowując, czuję się zachęcona do tej serii. Szczególnie, że bardzo lubię produkty Tony Moly.
Pozdrawiam,
Nie bałaś się, że skoro jest trochę treściwszy, to na dłuższą metę będzie zapychać? Ja mam z tym często problemy. Nie mniej jednak z drugiej strony, patrząc na to co napisałaś myślę, że może być dobrym regeneratem.
OdpowiedzUsuńNie bałam się, bo raczej nie mam z tym żadnych problemów. Mnie może zapchać co najwyżej podkład albo krem BB ale i wtedy nie mam jakiejś masakry na twarzy. Zdecydowanie większy problem mam z suchymi skórkami...
UsuńZ tymi ślimakowymi kremami jest tak, że one z założenia nie powinny robić krzywdy, tzn. zapychać czy uczulać.
UsuńA u carycy się Missha ślimaczkowa nie sprawdziła. Miała nawilżać a efekt był z tego co pamiętam odwrotny...
UsuńUuu to nieładnie. Misshy co prawda nie miałam, tylko Mizona - więc nie mogę ich obu porównać.
UsuńA wydawałoby się, że ten ślimak jest taki cudowny. Chociaż może negatywnie zadziałał akurat jakiś inny składnik - tego nie wiem.
UsuńO, super, ze o nim napisalas, bo ostatnio wlasnie...siedze w sluzie ;) Czaje sie na jakis krem ze slimakiem i nad tym rowniez sie juz zastanawialam. Jeszcze Mizon mi po glowie chodzi. I kremy z syn ake. Za duzo mi po glowie chodzi...
OdpowiedzUsuń"Siedzę w śluzie", hehehe. Dobry tekst. Że też na to nie wpadłam :)
UsuńMizon chyba fajniejszy. Tak przynajmniej słyszałam, ale trudno mi oceniać. Kremy z jadem węża też mnie kuszą :)
Z tym kremem nie miałam nigdy styczności.
OdpowiedzUsuńTeraz mam jeszcze większą chętkę na tego typu wynalazki. Nie umiem więc zniechęcić :)
Usuńciekawa mnie takie szalone sklady jak wlasnie ze sluzem ... :)
OdpowiedzUsuńAj tam szalone. W jogurtach jest barwnik z odwłoka jakiegoś robaczka i to się je, to co mi tam jakiś śluz ślimaka zrobi złego :)
UsuńZgadzam się, śluz ślimaka dla suchej skóry, dla mojej mieszanej się nie sprawdził i chyba już nie chcę testować innych firm, miałam Mizon.
OdpowiedzUsuńNie zniechęcaj się. Może to akurat nie śluz zawinił ;)
UsuńWafelki, mniam. Lubię jak coś mi przywołuje wspomnienia..
OdpowiedzUsuńJa też lubię tą firmę, tego jeszcze nie próbowałam
W sumie to chętnie bym ten krem kupiła. Od razu się ciepło na serduchu robi jak coś się tak miło kojarzy. No i jest idealnie "tłuściutki" na tą porę roku.
Usuń