Swego czasu był wielki boom na dezodoranty w krysztale. Jednak jakoś wtedy zupełnie mnie to ominęło. Później nie bardzo wiedziałam który z nich wybrać. W końcu padło na Salt of The Earth.
Na początek kupiłam wersję travel, żeby sobie ją sprawdzić i nie męczyć się zbyt długo jeśli coś nie wypali. Skład i sam produkt wyglądał bardzo zachęcająco. Testowałam go głównie w okresie zimowym. Czy zagości u mnie wiosną i latem? Tego dowiecie się poniżej :)
Obietnice producenta:
Salt of The Earth jest to w 100% naturalny preparat, w odróżnieniu od zwykłych dezodorantów nie maskuje nieprzyjemnego zapachu ciała, ale uniemożliwia rozwój bakterii, które go powodują. Naturalna warstwa soli mineralnych zapobiega namnażaniu się bakterii, zapewniając niezwykłą ochronę przez cały dzień.
- nie blokuje porów
- nie zawiera aluminium oraz parabenów
- bezwonny - dzięki czemu nie będzie kolidował z Twoim ulubionym zapachem
- działa bakteriostatycznie - hamując zapach który powstaje w wyniku działalności bakterii
- nie posiada lepkiej czy tłustej konsystencji, dzięki czemu nie pobrudzi ubrania, nie zostawia też białych plam ani przebarwień na odzieży
- długotrwały- niezwykle wydajny
- unisex
- nie zawiera SLS/SLES, glikolu propylenowego, silikonowych lub syntetycznych zapachów
- nie testowany na zwierzętach
- nie zawiera składników pochodzenia zwierzęcego
- produkt wegański
- nadaje się dla kobiet karmiących piersią
Sposób użycia:
Najlepiej używać po kąpieli lub prysznicu. Wystarczy zastosować na wilgotną skórę lub zwilżyć kryształ za pomocą wilgotnych palców.
Można stosować go zarówno pod pachami jak i na stopy.
Nie stosować na uszkodzoną skórę.
Po użyciu należy zabezpieczyć powierzchnię kryształu.
Uwaga! Nie należy zwilżać kryształu bezpośrednio pod wodą. Utrzymanie produktu w suchych warunkach wydłuży jego żywotność.
Opakowanie:
Solidne, z przezroczystą nakrętką. Posiadam wersję travel, która ma 50 g, natomiast jest jeszcze dostępna wersja większa - 90 g oraz w sprayu.
Bardzo mi się podoba, że produkt przedstawia nam się na opakowaniu w pierwszej osobie :) Możecie przeczytać próbkę poniżej, albo na zdjęciu gdzie podany jest skład. Niby taka pierdółka, ale pomysł producenta bardzo ciekawy i sympatyczny.
Julianowe łapki wkradły mi się w kadr :) |
Przyznam szczerze, że spadł mi raz lub dwa. Pierwsze o czym pomyślałam, gdy tylko wylądował w moich rękach - na pewno wypadnie mi ze sto razy. Nic bardziej mylnego. Nigdy mi nie spadł bez zamknięcia. Jedyne dwa razy wypadł mi z rąk - na szczęście - z zakręconą osłonką i nic mu się nie stało.
Konsystencja:
Trudno tu mówić o konsystencji. Sam kryształ jest dość twardy, ale wyjątkowo gładki, więc nie ma mowy o zadrapaniach ani niczym takim. Ja go sobie moczyłam palcami, a potem wycierałam papierem albo chusteczką. Tutaj też nie ma wielkiej filozofii. Po prostu gdy czujemy, że nie ma poślizgu i jest już suchy, trzeba ponownie delikatnie go zwilżyć.
Zbliżenie na ciemnym tle, żeby lepiej było widać strukturę kryształu. |
Zapach:
Brak. To mi akurat zupełnie nie przeszkadza, wręcz jest na plus :)
Skład:
Na zdjęciu poniżej.
Plusy:
- naturalny skład
- wydajność!
- cena
- brak białych śladów
Minusy:
- dostępność
- raczej się nie sprawdzi u osób pocących się dość mocno
- nie niweluje brzydkiego zapachu
Opakowanie: 5/5
Zapach: 5/5
Wydajność: 5/5
Ocena końcowa: 2,5/5
Na początku wyjątkowo pokochałam się z tym dezodorantem. Nie zawodził mnie nawet w dni, kiedy zdarzyło mi się ubrać za ciepło i gonić autobus lub tramwaj. Jedynie w bardziej stresujących chwilach sobie nie radził (ale z tym u mnie nic sobie nie radzi w stopniu mnie zadowalającym). Do tego dochodził jeszcze aspekt ekonomiczny. Może sam dezodorant z doliczonymi kosztami przesyłki nie jest najtańszy, ale nie wiem czy komuś uda się zużyć wersję travel przez rok! Naprawdę, jest to najbardziej wydajny dezodorant jaki kiedykolwiek miałam. Przez kilka miesięcy w ogóle nie widziałam zużycia. Nie zostawia też żadnych śladów, szybko wysycha - wydawałoby się, że to ideał.
Niestety, w końcu coraz częściej zaczął mnie zawodzić. Nie wiem dlaczego, może moja skóra się do niego przyzwyczaiła? Naprawdę nie mam zielonego pojęcia...Wątpię żeby latem lepiej się sprawdził, ale może dam mu jeszcze szansę.
Aha, jeszcze przypomniało mi się o dwóch rzeczach. Salt of The Earth nie uchroni Was przed poceniem się. On jedynie zabija bakterie, które powodują wydzielanie się brzydkiego zapachu. Jeśli więc często doskwierają Wam mokre ślady na koszulkach, to nawet nie bierzcie tego dezodorantu pod uwagę. Ostatnia kwestia jest dość oczywista - broń Boże nie używajcie go jeśli macie jakieś otarcia lub skaleczenia pod pachami. Sól mineralna, z której zrobiony jest dezodorant tak niemiłosiernie piecze podrażnienia, że aż trudno to wytrzymać. Mi się niestety to przydarzyło, bo nie zauważyłam malutkiego skaleczenia po goleniu...nie polecam, masakra :/
Podsumowując jeśli niezbyt mocno się pocicie i większość dezodorantów się u Was sprawdza, koniecznie spróbujcie Salt of The Earth - a nuż na Was zadziała. Innym odradzam. Szkoda, bo naprawdę chciałam go polubić.
Macie jakieś doświadczenia z dezodorantami w krysztale? A może są jakieś sposoby żeby poprawić ich działanie?
Pozdrawiam,
Dobrze wiedzieć :) Ja też często się przyzwyczajam do kosmetyków.
OdpowiedzUsuńHmm...nigdzie nie napisałam akurat, że się do niego przyzwyczaiłam? Ale może mam sklerozę...kto wie? :P
UsuńJa niestety potrzebuję silnych antyperspirantów.
OdpowiedzUsuńJa również. Niestety jest mi pisane aluminium...
UsuńMam to samo, co Wy. Też raczej powinnam sięgać po produkty z aluminium. Używałam Crystal i w jesienno-zimowym okresie sprawdzał się u mnie dość przyzwoicie, rzadko mogłam na niego narzekać, ale w bardziej intensywnych sytuacjach niestety nie dawał rady. Zresztą potrzebuję czegoś, co sprawdzi się przez cały dzień.
UsuńMasz na myśli Crystal Essence? Właśnie myślę, czy by tego jeszcze nie wypróbować. Chociaż z drugiej strony używanie takiego dezodorantu to trochę jak rosyjska ruletka - zwykle w nieodpowiednich momentach zawodzi. Najgorzej jak się gdzieś pędzi a potem czuje się, że się spociło i trzeba wytrzymać tak cały dzień. Dlatego mnie trochę odrzuca od tego typu eksperymentów, a jakoś to trzeba zużyć.
UsuńCiekawa zabawka :-)
OdpowiedzUsuńMyślę, że jednak nie dla mnie :-)
Wolę kryształy trzymać dla przyjemności oglądania ;-)
Black Cat (Kate)
Hehe, ja za kryształami w ogóle nie przepadam, a teraz nawet za dezodorantami w krysztale.
UsuńNajbardziej mnie wkurza jak coś działa przez chwilę a potem nagle rozczarowuje...
huhu, to ja go na pewno będę unikać, z racji tego, że codziennie macham maszynką i zawsze się gdzieś dziabnę.
OdpowiedzUsuńTo faktycznie zdecydowanie nie dla Ciebie. Nawet nie wyobrażasz sobie jak to piecze :/
Usuńwyobrażam, kiedyś wyłączył mi się mózg i zrobiłam mocny solny peeling PO goleniu :)
UsuńNo to właśnie coś w tym stylu :) Współczuję strasznie.
Usuńpierwsze słysze o takich dezeodorantach, nie wiem czy nie zauważyłam w treści le gdzie je można dostać?
OdpowiedzUsuńTen jest dostępny na Allegro czasami albo na stronie Puregreen.
UsuńJa używam ałunu z Crystal i jestem zadowolona, bo naprawdę jest skuteczny. Używam raz na jakiś czas, bo codziennie to Alterra :)
OdpowiedzUsuńPóki co mam z Crystal Essence dezodorant w sprayu i też raczej mi się nie sprawdza. Myślałam o ich krysztale, ale teraz chyba spasuję. Ale tej Alterry to jestem ciekawa ;)
UsuńSwego czasu strasznie chorowałam na tego typu kosmetyki, ale co czytam to wszystkie są dość słabe, a ja potrzebuję mocniejszego zabezpieczenia.
OdpowiedzUsuńJa niestety też. Może za jakiś czas wymyślą coś bardziej skutecznego. Póki co chyba odechciało mi się naturalnych dezodorantów...
Usuńjuz od dawna chce wyprbowac naturalny dezodorant ale cierpie na spora nadpotliwosc i niestety chodzilabym z ogromnymi mokrymi plamami pod pachami... :(
OdpowiedzUsuńW takim razie faktycznie nie ma co go brać pod uwagę. Pewnie jak większość tego typu specyfików.
Usuńa czego słuchasz? nikomu nie powiem ;p;p
OdpowiedzUsuńOdpowiem u Ciebie, bo tu się przestraszą drogie panie :P
Usuńa ja używam od czasu do czasu blokera z ziaji bodajże, taki do zadań specjalnych, że tak powiem jest :D
OdpowiedzUsuńa sól + golenie..ojojojjj.. nie dla mnie :D ale pierwsze słyszę o takim dezodorancie :P
Moja siostra używała tego blokera i mówiła, że sam z siebie ją szczypał...dziwne.
UsuńNo widzisz, co ty byś beze mnie zrobiła? :P
nom z sam siebie strasznie swędzi przy kilku pierwszych aplikacjach, potem na szczęście jest w miarę znośny :)
OdpowiedzUsuńA działa w ogóle?
Usuńna mnie działa :) nieraz nawet przez 2 tygodnie zapominam się nim posmarować i jest wszystko w porządku :P aczkolwiek mam koleżankę z trochę większymi problemami w tej kwestii - u niej okazał się średnio skuteczny..
UsuńMoją sis strasznie szczypał przy każdym użyciu, więc dała go mamie. Mama nie narzeka.
UsuńTo faktycznie niezły bloker. Tylko zastanawiam się, czy ja potrzebuję aż czegoś takiego. Brzmi mimo wszystko kusząco i ekonomicznie :P
Bardzo ciekawa recenzja, dzięki! Teraz już wiem, że to nie dla mnie - bo niejednokrotnie się nad nim zastanawiałam.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) Widzisz, ja teraz stoję przed wyzwaniem - muszę go zużyć :P
UsuńNapisałaś, że nie zawiera aluminium.
OdpowiedzUsuńW składzie jest potassium alum i aluminium w sensie chemiczny, jak najbardziej w tym jest ;)
Nie ma AlCl3, ale jest KAl(SO4)2. Ot student wydziału chemicznego ujrzał skład xD
Ale generalnie wypróbowałabym. Od AlCl3 w etanolu strasznie potrafią pachy swędzić. Po tym też tak jest?
To słowa producenta akurat. Mnie pachy nie swędziały więc chyba powinno być ok :)
UsuńAłun to nie tylko do zastosowań w kosmetyce, ale i w kuchni :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie rozprawia się z nieprzyjemnym zapachem ryby, cebuli lub czosnku.
Dokładnie, łagodzi też podrażnienia. Jeśli przeboleje się efekt pieczenia to dobrze sprawdza się po goleniu, żeby uniknąć czerwonych krostek.Wysusza też wypryski i pomaga na ukąszenia owadów. Można też używać go do stóp jeśli pojawia się problem z nadmierną potliwością i niezbyt przyjemnym zapachem. Także nawet jak się zaryzykuje i kupi, a nie sprawdzi się jako dezodorant, zawsze można wymyślić mu inne zastosowanie :)
Usuń