03 maja 2012

Mini recenzja: Tony Moly Clean Dew Broccoli Sprout Cleansing Cream






Dziś kolejna mini recenzja azjatyckiego kosmetyku ofiarowanego mi przez Madzialenę. Widząc próbkę ze zdjęciem opakowania kremu w kształcie zielonej doniczki z listkami, od razu się podekscytowałam. Testowałam już podobne specyfiki w słoiczkach o kształcie jabłek, winogrona i pomidora, ale to była dla mnie nowość :)


Moja cera:
Sucha, naczynkowa, z tendencją do błyszczenia się w strefie T i rzadkiego pojawiania się wyprysków.



Obietnice producenta:
Krem usuwający zanieczyszczenia i makijaż. Zawiera aktywne wyciągi z jagód, pomidorów oraz kiełków brokuła.
Dzięki niemu skóra jest zdrowa i promienna. Kwasy AHA wygładzają i rozświetlają skórę, jednocześnie usuwając martwe komórki i brud. Zawiera również młodą zieloną herbatę i lawendę, które dodają energii zmęczonej skórze i relaksują ją.


Sposób użycia:
Nałożyć na twarz odpowiednią ilość kremu, delikatnie masować opuszkami palców. Zetrzeć miękka chusteczką i zmyć żelem lub pianką do mycia twarzy.

Moja opinia:
Ku mojemu zdziwieniu z próbki wydobyłam biały krem z zielonymi drobinkami. Oczywiście w zetknięciu ze skórą te maleństwa całkowicie znikają. Jest to taki jakby kremo-olejek do demakijażu. Ma kremową konsystencję, ale po rozsmarowaniu na twarzy zaczyna być dość tłusty.


Zapach nie jest intensywny, powiedziałabym że wręcz delikatny. 

Na początku nie bardzo wiedziałam jak się tego używa, bo na próbce było dosłownie kilka znaczków po koreańsku. Nazwa jakoś bardziej sugerowała mi, że jest to krem myjący do twarzy. Taki do używania na mokro rzecz jasna. Na szczęście zanim go użyłam, postanowiłam poszukać wskazówek dotyczących jego zastosowania. 

Produkt ten przypomina mi nieco olejek myjący z Biochemii Urody, tyle że ten z Tony Moly należy jeszcze zmyć żelem do mycia twarzy. Usuwa makijaż całkiem nieźle - nawet ten wodoodporny. Jednak trzeba się trochę namachać, żeby samymi rękoma go dobrze rozprowadzić.

Mimo mojej wielkiej sympatii do azjatyckich kosmetyków przyznam się bez bicia, że ten produkt jest dla mnie czymś zbędnym. Dlaczego? Od kiedy dowiedziałam się, że makijaż wodoodporny (i nie tylko) można zmyć oliwą z oliwek z pierwszego tłoczenia, nie używam już w tym celu niczego innego. (Potem przemywam twarz żelem i przechodzę do dalszej pielęgnacji). Nie widzę więc potrzeby kupowania czegoś podobnego z Azji za dużo wyższą kwotę. Owszem, opakowanie jest urocze ale to za mało...

Absolutnie nie jest to zły produkt, ale na naszym rodzimym rynku mamy choćby wcześniej wspomniany przeze mnie olejek myjący z Biochemii Urody, który również można traktować jako płyn do demakijażu. Też jest oleisty i świetnie zmywa nawet najbardziej trwały makijaż. Po co więc przepłacać?

Być może to co jest zawarte w kremie Tony Moly na dłuższą metę spodobałoby się mojej skórze, ale jakoś tego produktu akurat nie mam ochoty kupować w wersji pełnowymiarowej.



A Wy, macie jakieś ulubione sposoby na tani i skuteczny demakijaż?

Pozdrawiam,


9 komentarzy:

  1. Mam identyczne wrażenia. Użyło się przyjemnie, zapach rewelacyjny, ale nie kupię pełnowymiarowego. Po co, jak mam olejki myjące?

    Ale jeśli ktoś bardzo, bardzo lubi takie gadżety, czemu nie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę. Jedyny sens by to miało jeśli olejki myjące by kogoś uczulały. Tyle że te z BU mają bardzo ograniczoną ilość chemii, więc pewnie jeśli coś by miało kogoś uczulić to prędzej taki krem niż olejek :)

      Usuń
  2. Heh... Dlaczego u nas na rynku nie robi się dobrych produktów w fajnych opakowaniach???... Mój sposób raczej nie należy do najtańszych, bo Bioderma Sensibio H2O do skóry wrażliwej nie jest najtańsza, za to bardzo wydajna i delikatna :-) Wiem, że olejowanie jest bardzo dobre, ale nie mogę się póki co przemóc, przy mojej mieszanej skórze. Może muszę po prostu do tego dorosnąć ;-)

    Black Cat (Kate)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo pewnie zaraz by kosztowały cztery razy tyle niż powinny. Wiesz, ja tam nie mam nic przeciwko prostym opakowaniom. Lubię i proste i te bardziej wymyślne - jedne cieszą oko, inne są bardziej praktyczne.

      Hmm...ja też nie umiem się przekonać do olejowania. Używam jedynie olejku myjącego z BU, bez żadnych szmatek muślinowych i innych zabiegów. Oczy i część makijażu za to zmywam oliwą z oliwek z pierwszego tłoczenia, po prostu wylaną na płatek kosmetyczny. Nic wielkiego ale działa i z pewnością nie zatyka.

      Wiem, że większość olejów nie zapycha, ale z pewnością olej migdałowy może być komedogenny. Reszta raczej bez problemów. Spróbuj kiedyś koniecznie :)

      Usuń
    2. z tym niezapychaniem większości olejów to trochę ściema, mnie większość tych treściwych przepięknie urządziła. Teraz ograniczam się do wiesiołka, lnu i pachnotki - te krzywdy nie zrobiły. Ogólnie najlepiej patrzeć na zawartość różnych kwasów tłuszczowych w danym oleju - kwas oleinowy zatyka, tak samo jak stearynowy. Linolowy i linolenowy są ok. Ale to w sumie też kwestia indywidualna:)

      I też nie stosuję olejowania "hardkorowego" - tylko olejki myjące. Są wygodniejsze, nie mam czasu na zabawy ze szmatkami:)

      Usuń
    3. acha, i słonecznikowy jest jak najbardziej git:)

      Usuń
    4. Pewnie jest gdzieś jakaś lista komedogennych składników, a przynajmniej mam taką nadzieję. No ale jest też jak piszesz - często jest to kwestia indywidualna.

      W kwestii olejowania "hardkorowego" - jestem na nie. Można tym sobie więcej krzywdy zrobić niż pożytku.

      Usuń
    5. Wiecie co, nie mam ochoty szukać co mogę, co nie mogę... Nie mniej jednak jak to dobrze, że mogę się dokształcić czytając was :-) Dziękuję za informacje :-)

      Black Cat (Kate)

      Usuń
    6. Ja nie szukam, bo mi praktycznie mało co szkodzi. Ten krem z kolei dostałam w prezencie.
      Hehe, w końcu po to między innymi są blogi kosmetyczne :P

      Usuń

Podobne wpisy

Podobne posty

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia