Dziś króciutko, bo nie czuję się na siłach, żeby robić pełną recenzję kosmetyku, który testowałam raptem dwa razy. Trochę się zirytowałam, bo bardzo mi się on spodobał i żałuję, że już się skończył.
Dostałam go w ramach prezentu od Madzialeny z bloga I Love Tony Moly.
Do sedna jednak...
Moja cera:
Sucha, naczynkowa, z tendencją do błyszczenia się w strefie T i rzadkiego pojawiania się wyprysków.
Obietnice producenta:
Krem BB, który działa jako doskonała baza pod makijaż przy okazji dbając o skórę. Naturalnie pokrywa niedoskonałości skórne, tworząc czystą i promienną cerę. Zapobiega przedwczesnemu starzeniu się skóry, dzięki głębokiemu nawilżeniu oraz uspokojeniu komórek skóry. Ponadto rozjaśnia twarz i wygładza zmarszczki.
Sposób użycia:
Rozprowadzić równomiernie (wielka filozofia :P).
Moja opinia:
Krem ma dość lekką konsystencję i jest praktycznie niewyczuwalny na twarzy. Co ciekawe ma całkiem niezłe krycie - zdecydowanie średnie, ale można je fajnie budować. Pewnie większych niedoskonałości nie zniweluje, ale udało mu się zamaskować moje popękane naczynka, co już uznaję za duży plus. Mimo to musiałam się wspomóc korektorem pod oczy i w niektórych miejscach sztyftem na wypryski. Jednak pamiętajcie, że moje sińce zwykle wymagają ciężkiej artylerii.
Odcień określiłabym jako dość neutralny, raczej wpadający w jasny beż. Ten kolor okazał się dla mnie idealny. Nie utlenia się i przez cały dzień wygląda tak samo.
Po roztarciu. |
Wykończenie ma z kolei raczej satynowe. Ja go lekko przypudrowałam pudrem bambusowym z jedwabiem z Biochemii Urody, który jest transparentny i nie czułam się źle bez dodatkowego krycia. Ponadto krem BB Tony Moly fajnie trzyma mat (przynajmniej u mnie) i mnie nie wysypał.
Podobało mi się też, że dobrze trzymał się na twarzy. Nie wałkował się i wyglądał jakby go nie było, a jednocześnie to co trzeba było zakryte. Jak już wcześniej wspominałam, praktycznie go na sobie nie czułam, a to mi się rzadko zdarza.
Zdecydowanie będzie świetny na lato, bo ma filtr SPF 45 PA+++.
Trudno mi póki co znaleźć jakieś wady tego kremu, ale pamiętajcie, że to nie jest pełna recenzja, tylko opinia po używaniu próbek.
Pełnowymiarowy krem ma 50 ml i jako że nie jest to kosmetyk wysoko półkowy, nie mogłam się powstrzymać i kliknął mi się na Ebay'u. (Szkoda, że Magda go nie miała w sklepiku). Przy okazji innych zakupów dorzuciłam go jako dodatek :) Tak bardzo mi się spodobał.
Już wkrótce kolejne mini recenzje. Co o nich myślicie? Pisać o czymś, co tylko liznęłam, czy ograniczyć się głównie do zdjęć?
Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne, więc nie bójcie się pisać jakie macie zdanie na ten temat :)
Pozdrawiam,
Silverose
Silverose
najchetniej zobaczylabym test na policzku :(
OdpowiedzUsuńEhh...jak już pisałam wcześniej, nie mam już tego kremu. Może uda się jak przyleci z Korei, ale nie obiecuję :)
Usuńzrobiłam mu dzisiaj test-zabójcę w pracy, 12h w paskudnej klimatyzacji - nałożony na bazę, wsparty dr.jart silver w roli korektora i pudrem wykańczającym Meow trzymał się akceptowalnie długo. Ściera się z czasem, ale równomiernie, bez plam, mat sam z siebie zachowuje do paru godzin, ale na popierniczonej skórze i w mojej pracy to wynik na solidne 4. Nie mój KWC, ale jest dobrze:)
OdpowiedzUsuńE tam zaraz popierniczonej. Musisz widocznie jeszcze poszukać. W tej kwestii tłuste cery mają zdecydowanie gorzej, bo wiele podkładów czy kremów BB po prostu się na nich wałkuje albo świeci po krótkim czasie. Przy tym zwykle ma się wtedy więcej do zakrycia. Ale jest jeden pozytywny aspekt - tłusta skóra wolniej się starzeje :)
Usuńżeby tylko tłusta... mieszana trądzikowa z koszmarną tendencją do zapychania. No i zmarchy mimiczne wyłażą. Przyzwyczaiłam się już w sumie, może z wiekiem się unormuje... Jak sobie dzieciaka strzelę:)
Usuńarr, prawda, bb ssą jeśli chodzi o kontrolę wydzielania sebum. Ale mają zasadniczą przewagę nad fluidami (uogólniając) - dają o wiele bardziej naturalny efekt przy podobnej grubości tapety. Lepiej też wtapiają się w cerę - każde mazidło z twarzy zetrze się prędzej czy później - bb nie dają efektu "ciasta naleśnikowego" na obliczu.
Każdej z nas niestety coś przeszkadza i każdy typ cery ma swoje mankamenty. Z wiekiem powinno być lepiej, przynajmniej w przypadku cery trądzikowej :)
UsuńDla nas, bladziochów zdecydowanie są lepsze niż podkłady. W sumie masz rację. Trudniej sobie zrobić straszną tapetę na twarzy kremem BB niz tradycyjnym podkładem.
ja też chętnie zobaczyłabym jak wygląda na twarzy :D
OdpowiedzUsuńMoże jak dostanę w swoje ręce pełnowymiarowe opakowanie.
UsuńTak zachwalacie tego typu produkty, a ja się w nich nie odnajduję:(
OdpowiedzUsuńHmm...a testowałaś już coś czy po prostu nie możesz znaleźć nic dla siebie? Wiesz...ja przyznam, że mam na punkcie azjatyckich kosmetyków trochę fioła, ale w recenzjach staram się być obiektywna. Wszystkiego nie zachwalam. Będzie czas na buble. Zresztą po mojej recenzji różowego kremu BB Skin79 można zauważyć, że nie wszystko musi przypasować każdemu :)
UsuńDwa lata temu miałam wielką fazę na BB i przerobiłam kilkanaście pozycji azjatyckich, jak podobała mi sie formuła to kolor okropny i odwrotnie.
OdpowiedzUsuńTego nie znam i tak mnie pokusiłaś, że będę musiała przekopać ebay bo chętnie zaczęłabym od próbek:P Za dużo razy się "sparzyłam"...
Oj ty heheh :D
Oj, przepraszam. Ale mam nadzieję, że jeśli się na niego zdecydujesz to się sprawdzi :)
UsuńNo niestety, podobnie jak z podkładem - trudno znaleźć idealny krem BB. Mało tego, tak jak piszesz, z odcieniami jest dużo trudniej.
Świetny blog:) Ostatnio przerzuciłam się z podkładów na BB kremy. Na razie testuje Estee Lauder, ale następny będzie azjatycki, a Ty pomogłaś mi podjąć decyzje w jego doborze. Czekam na kolejne recenzje;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :) Jestem ciekawa jak sprawdziły Ci się w takim razie azjatyckie kremy BB.
Usuń